wróć drukuj  
  Witold Kieżun, wystąpienie z okazji otrzymania doktora honoris causa Wyższej Szkoły Przedsiębiorczosci i Zarządzania im. Leon Koźmińskiego, Warszawa, 23 maja 2006.  
 

Serdecznie dziękuję za to wspaniałe wyróżnienie wszystkim miłym memu sercu dostojnym osobom: Jego Magnificencji Rektorowi profesorowi Andrzejowi Koźmińskiemu, wszystkim członkom Senatu naszej Szkoły, profesorowi Stefanowi Kwiatkowskiemu za piękną laudację, recenzentom: profesor Zofii Mikołajczyk i profesorowi Wojciechowi Gasparskiemu za życzliwe recenzje, Dziekanowi profesorowi Lechowi Pasiecznemu za piękne przemówienie inauguracyjne. Specjalne podziękowanie składam niezawodnej Towarzyszce Życia, mojej małżonce Danucie, nie tylko za emocjonalny doping, ale także za mistrzowską sprawność w przeprowadzanej przez Nią korekcie moich publikacji. Pozytywne opinie wydawców moich opracowań o ich dobrym redakcyjnym przygotowaniu zawdzięczam mojej żonie, która z profesjonalną starannością i dokładnością, niezbędną w jej zawodzie lekarza-dentysty, przychodzi mi tutaj z pomocą.

Dziękuję bardzo serdecznie Prezydentowi Rzeczpospolitej Panu Lechowi Kaczyńskiemu za wzruszający list gratulacyjny, jak również pani Minister Lenie Dąbkowskiej-Cichockiej za jego odczytanie. Dziękuję za zaszczycenie swoją obecnością tej uroczystości licznie zebranym dostojnym Rektorom Wyższych Uczelni, kolegom profesorom, moim towarzyszom broni z Powstania Warszawskiego i dyrektorom Muzeów – Powstania Warszawskiego – Panu Janowi Ołdakowskiemu i Historii Warszawy – Pani Joannie Bojarskiej, przedstawicielom kierownictwa administracji, wszystkim tak licznie zebranym wielce szanownym gościom. Ze wzruszeniem widzę i pozdrawiam jednego z ostatnich żyjących kolegów ze studiów w roku 1942 na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, wybitnego reportera-pisarza i podróżnika Olgierda Budrewicza.

Je voudrais saluer et remercier cordialement pour votre présence a cette cérémonie mes chers amis de la France: le président Jean Luc Shaflhauser, le professeur Pierre Pages, le rédacteur Maciej Morawski et mes chers amis canadiens de Montreal: le professeur Roger Miller et son épouse Kaiko.

Thank you very much, dear professor Charley McMillan and Kazuyo McMillan, for your arrival from Toronto. I am indeed very grateful that you are here.

O dobrej robocie i doskonałości

Kilkadziesiąt lat temu czarnoskóry amerykański pastor Martin Luther King rozpoczął przemówienie do setek tysięcy swoich rodaków słynnym zwrotem: I have a dream. Pastor King marzył w okresie dyskryminacji jego braci, że przyjdzie czas, gdy czarnoskórzy Amerykanie będą uczestniczyć w rządach Stanów Zjednoczonych. Wydawało się to wówczas nierealnym marzeniem, a jednak szybko się sprawdziło. Szefem Sztabu Generalnego USA był do niedawna czarnoskóry generał Powell, a obecnie polityką zagraniczną USA kieruje czarnoskóra, wybitnie zdolna Condoleezza Rice.

Chciałbym za przykładem pastora Kinga również powiedzieć: I have a dream z podobną nadzieją na jego realizację. Moje marzenie to upowszechnienie w teorii i w polskiej praktyce sprawnej, dobrej roboty jako źródła autotelicznej satysfakcji w myśl naukowej wizji Tadeusza Kotarbińskiego, który doskonałość dobrej roboty łączył z kanonami racjonalnej etyki i felicytologii, przy wzajemnej „ekumenicznej" tolerancji i współdziałaniu sfery sacrum i profanum. Było to marzenie o teoretycznym zdefiniowaniu i o szerokim upowszechnieniu modelu wartościowego życia, zgodnego z „filozofią być'; określaną niegdyś przez Ericha Fromma i Papieża Jana Pawła II, jednocześnie kształtującego pełną satysfakcję autentycznej jakości będącej źródłem szczęścia osobistego. Te marzenia kształtowały już starogrecką ideę kalos kagatos, łączenia dobra i piękna. To dobro miało również i charakter wartości utylitarnej, była to również wspaniała doskonałość demos kratos, idealnego państwa w ujęciu Platona i piękna sztuki: rzeźby i architektury greckich akropolis, korynckich kolumn, świątyń i pałaców.

Średniowieczna wiosna chrześcijaństwa kształtowała model doskonałości w realizacji idei postaw miłości i piękna. Był to okres jedności sacrum i profanum, modelu życia ukształtowanego przez normy religijne z wizją przejścia do pośmiertnego bytu i uzyskania tam sprawiedliwej oceny swojej ziemskiej egzystencji.

Memento mori – pamiętaj o śmierci – było motywującym wyzwaniem, jednocześnie jednak powstawały wspaniałe dzieła sztuki i architektury, piękne strzeliste gotyckie kościoły, pałace i pięknie zdobione, ręcznie pisane księgi rozpraw naukowych. Większość ich twórców pracowało anonimowo ad maiorem Dei Gloriam, znajdując osobistą satysfakcję w mistrzostwie dobrej roboty. Mistrzostwo w pracy rzemieślnika, artysty, czy mnicha pracowicie spisującego traktaty naukowe i pełna praktyczna akceptacja aksjologicznych wartości stały się wyznacznikiem szczytu osiągnięć człowieka, atrybutem świętości. Świętość wymagała wyzbycia się wszystkich grzechów głównych, nie tylko takich jak pycha czy chciwość, ale i lenistwa. Świętość nie była jednak synonimem pełnej doskonałości, bo doskonałym w każdym wymiarze był tylko Bóg. Nie można więc było osiągnąć pełnej doskonałości, można było tylko do niej maksymalnie przybliżyć się, a dążenie do doskonałości równoważnej ze szczęściem osobistym było dążeniem do Boga.

Później, pod koniec XVIII wieku wielcy twórcy ekonomicznych systemów szukali źródeł szczęścia człowieka w tworzeniu doczesnego bogactwa materialnego. Twórca idei wolnego, kapitalistycznego rynku i wolnej konkurencji, Adam Smith, nie był ekonomistą, a filozofem i moralistą i marzył o upowszechnieniu bogactwa, The Wealth of Nations, które miało również swój podtekst mistyczny.

Warunkiem materialnego sukcesu była akceptacja zasady fair play, uczciwej gry ekonomicznej. Upowszechnione bogactwo jako wynik sprawnego działania, sprawnego czynu, stosowania reguł dobrej roboty i zasady fair play, uczciwej gry ekonomicznej, było jednocześnie świadectwem błogosławieństwa bożego. Profanum łączy się tu tradycyjnie z sacrum. Max Weber twierdził że podstawą sukcesu gospodarczego Stanów Zjednoczonych była właśnie kalwińska moralność z wiarą w doczesną nagrodę za jej praktykowanie.

Równolegle występuje jednak w Europie ostry protest przeciwko sacrum. Wielka Rewolucja Francuska likwiduje nawet fizycznie samo pojęcie sacrum mordując księży, zamykając kościoły i zmieniając kalendarz, aby oderwać go od tradycji liczenia lat od narodzenia Chrystusa. Tworzy jednak nowy idealny model sfery profanum, doskonałości nowoczesnej demos kratos, poprzez hasła: egalite, liberte, fraternite, które stały się podstawą współczesnych tendencji zarządzania publicznego. Liberte – wolność – stało się wyznacznikiem rzeczywistości XX wieku, będąc podstawowym hasłem walki przeciwko zbrodniczym lewicowym dyktaturom komunistycznego i narodowego socjalizmu i jednocześnie wyznacznikiem rozwijającego się liberalizmu i neoliberalizmu ekonomicznego i obyczajowego. Okazuje się jednak, że ten upragniony liberalizm ma swoje daleko idące ograniczenia.

Najbardziej spektakularnym zjawiskiem jest tu organizacja ruchu drogowego, klasyczny przykład daleko idącej dyrektywności i ograniczenia wolnej woli kierowcy, w dodatku, w silnie represyjnej strukturze karnej. Skala dyktatury przepisów drogowych uzasadniałaby nawet organizowanie publicznych demonstracji, pochodów domagających się wolności kierowców, kroczących ze sztandarami z hasłami: „Wolność ruchu dla kierowców”; „Precz z czerwonymi światłami na jezdni" itp. Nie było jednak takich demonstracji (choć był protest znanego polskiego polityka przeciwko przymusowi zapinania pasów w samochodach jako pozbawianie wolności obywatelskiej gwarantowanej w Konstytucji). Wyrazem elementarnego Fayolowskiego „zdrowego rozsądku" było bowiem zrozumienie, że mamy tu najbardziej spektakularny przykład paradoksu ograniczenia wolności dla uzyskania wolności. Wolność w dojechaniu do zamierzonego celu uzyskam tylko w przypadku akceptacji jej ograniczenia.

Popularne hasło wychowawcze epoki popereelowskiej – „Róbta co chceta" – staje się w ten sposób źródłem pozbawienia wolności. Nie sprawdza się też utopijne przeświadczenie, że człowiek jest istotą dobrą i jakiekolwiek blokowanie jego „ego" przez takie czy inne instytucje, nie jest zgodne z wymogami postępu.

Dążąc do sprawności w skali makro, mamy społeczny obowiązek zapewnienia autentycznej wolności przez jej racjonalne ograniczenie, tym bardziej, że w naturze ludzkiej występuje element agresji, który wymaga stałej kontroli i wychowawczej interwencji społecznej.

Drugi postulat profanum – równość – jest też pojęciem zrelatywizowanym. Jest nas ponad 6 miliardów ludzi na świecie, każdy z nas jest inny, każdy ma np. inne linie papilarne. Właściwa równość w demos kratos to równy start dla wszystkich i merytoryczna jednakowa ocena efektu działania.

Trzeci człon profanum Rewolucji Francuskiej fraternite – braterstwo, jest całkowicie zbieżny z podstawowym ideałem sacrum: miłości bliźniego („Kochaj bliźniego swego jak siebie samego"), stanowiąc nadzieję „ekumenizmu" sacrum i profanum do zgodnego dążenia do sprawności i doskonałości.

Dalszy rozwój dążenia do sprawności to Taylorowska naukowa organizacja, scientific management, traktująca człowieka jak maszynę pozbawioną indywidualnej inicjatywy. Jej przeciwstawienie – teorie human relations – znowu zbliżają modele sacrum i profanum, zgodnie traktując działającego człowieka jako istotę obdarzoną wolną wolą w wyborze charakteru swojej aktywności.

Na dalszym etapie rozwoju rozważań nad doskonałością, transcedentalna mistyczna idea świętości typu sacrum znajduje swój czysto racjonalny odpowiednik w idei doskonałości, niezawodności dobrej roboty rozważanej w sferze profanum. Wykładając niegdyś na Uniwersytecie Duquesne, w Pittsburghu, miałem możność uczestniczyć w seminariach wielkiego Herberta Simona, jak dotychczas jedynego noblisty wśród profesorów teorii organizacji i zarządzania. Rozważał on problem doskonałości pracy menedżera, określając zarządzanie jako proces permanentnego podejmowania decyzji i udowadniając niemożność jej optymalizacji. Doskonała decyzja to jedynie decyzja, która nas satysfakcjonuje, choć nie jest optymalna, bo takiej nie jesteśmy w stanie osiągnąć. Podobnie profesor Władysław Tatarkiewicz w swoich rozważaniach nad doskonałością widzi niedostępność jej pełnego osiągnięcia.

Mamy wreszcie semantyczny dorobek polskiej prakseologii i jej mistrza, profesora Tadeusza Kotarbińskiego, z precyzyjną definicją istoty sprawności czynu jako efektywności i ekonomiczności, czyli osiągnięcia zamierzonego celu przy minimum kosztów materialnych i moralnych. W toku dalszych rozważań dochodzi jeszcze etyczność, bo bez tego wyznacznika np. obóz w Auschwitz mógłby być uznany za wzór sprawności. Profesor Wojciech Gasparski formułuje syntetyczną regułę „Trzy E": efektywność, ekonomiczność i etyczność. Pojawia się sfera rozważań czym jest etyczność w ujęciu profanum? Sacrum definiuje to precyzyjnie począwszy od Dekalogu. Agnostyk, prof. Kotarbiński, tworzy racjonalistyczną etykę. Okazuje się, że jest ona, poza transcendencją genezy i wiary w Stwórcę Big Bangu tworzącego wszechświat, zbieżna z istotą Dekalogu, kształtuje więc, być może, szanse na ogólnohumanistyczną jedność aksjologiczną. Dodając do tego zespołu nauk felicytologię, w której Kotarbiński definiuje kryteria pojęcia szczęścia, mamy typ idealny, wzorzec doskonałości bytu ludzkiego, ujętego w kategoriach profanum. Nie można też zapomnieć o prakseologicznej koncepcji inwigilacji czystej, zasady daleko posuniętej autonomii działań osoby znajdującej w stosunku podległości, która: wie, umie, umie być, chce, rozumie sens swojej działalności, jest obdarzona wolną wolą w realizacji założonego celu. Nadzór członu nadrzędnego to jedynie kontrola realizacji wykonanego zadania. Występuje tu jednoznaczność z postulatem sfery sacrum – wolnej woli człowieka stworzonego na podobieństwo Stwórcy.

W dalszym rozwoju naukowej refleksji nad sprawnością i doskonałością pojawia się cały szereg nowoczesnych koncepcji związanych między innymi z rewolucją elektroniczną, łatwością przekazywania olbrzymiego bogactwa informacji. Pojawiają się koncepcje zarządzania przez nadzieję – management by hope – i zarządzania strategicznego, długofalowej wizji celu, a nawet bardzo odległej wizji przyszłości o wielkiej skali wartości. Mamy tu cały nowy zespół technik pobudzania dynamiki, między innymi przez podprogowe, audiowizualne, medialne oddziaływanie, wzmacnianie tego, co prof. Kotarbiński nazywał energicznością, traktując ją jako jedną z podstawowych cech opiekuna spolegliwego.

Okazuje się, a praktyka dziejowa to potwierdza, że pasja dążenia do celów wielkiego formatu, pobudzenie sfery emocjonalnego i społecznego zaangażowania strategiczną wizją przyszłości jest podstawą sukcesu sprawnościowego i zbliżania się do doskonałości w indywidualnym i zbiorowym działaniu. Okazuje się, że mamy bogaty aparat metodologiczny, który mógłby ulec znacznemu wzbogaceniu, gdybyśmy dodatkowo potrafili zapewnić swoisty ekumenizm sfery profanum i sacrum.

Prof. Kwiatkowski, w swojej pięknej laudacji przytoczył fragment mego wiersza ułożonego w obozie śmierci na pustyni Kara-Kum, w którym zmarło 86% uwięzionych. Faktem jest, że niegdyś sztuka uważana była za część nauki, literatura światowa była źródłem wielu najistotniejszych twierdzeń filozoficznych i społecznych. Zbigniew Herbert stworzył nawet postać Pana Cogito, który w formie poetyckiej rozważał najgłębsze problemy ludzkości. Pozwólcie więc Państwo, że z pełną świadomością prymitywizmu mojego warsztatu poetyckiego zacytuję mój wiersz, też ułożony w obozie śmierci, który łączy marzenie – nadzieję osiągnięcia odległego celu wolności z pasją energii przeżycia i perspektywy doznania Maslowowskiej samorealizacji. Wiersz ten był zgodnie recytowany wieczorami przez utrudzonych pracą w kamieniołomach, przy pięćdziesięciostopniowym upale i braku słodkiej wody do picia, moich współbraci. Obok uwięzionych AK-owców był z nami jeden członek byłej Komunistycznej Partii Polskiej, skazany przez Stalina na powolną śmierć w gułagu. Był on ateistą i sprzeciwiał się deklamowaniu wiersza o nadziei odnalezienia Boga, zgodził się jednak z ekumeniczną argumentacją, że dla niewierzącego Bóg może, tracąc swój transcendentalny rodowód, być synonimem doskonałości, do której w racjonalny sposób chcemy dążyć. Nauczył się więc wiersza na pamięć i deklamował go razem z nami. Był to dla mnie sukces przezwyciężenia „syndromu wroga" profanum w stosunku do sacrum.

Takie to dziwne, a takie prawdziwe ciągle w pogoni za czymś człowiek jest
I zaspokojeń ułudnego gmachu wrota pragnieniom otwierają wciąż
Jedni w szybkości ideału zmiany metodę walki widzą
Ci znowu statyzm nadziei niewielu za swój jedyny obierają cel

Czekam i wierz, żyję dniem dzisiejszym
Wierzę pomimo tylu, tylu rózg
Pomimo drwiny Stańczyka Kosmosu,
Liczę na DZIEŃ i na wielki ZEW

Chcę tak koniecznie, słyszysz?, słyszysz? muszę
Wóz przeznaczenia podźwignąć na grzbiecie,
Przewrócić i pęd nadać mu

Wiem tak na pewno, przyjdzie to, co przyjść musi
Brama Żałobna otwarta jak drzwi
Drzwi do Wolności pachnącej zielenią
Przyrody, Matki przejmujący ślad

I wyjdziesz jasny, wierzący i pewny.
Że jednak, jednak gdzieś tu mieszka Bóg.