wróć drukuj  
  Dobre sito, Serwis Samorządowy PAP, 1 luty, 2006.  
  Rozmowa Daniela Pawluczuka z prof. Witoldem Kieżunem, członkiem specjalnej komisji przy MSWiA oceniającej kandydatów na wojewodów.

Daniel Pawluczuk: Czy jest Pan Profesor zadowolony z wyniku prac zespołu opiniującego kandydatury wojewodów?

Prof. Witold Kieżun, wykładowca w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego: Generalnie tak. Oczywiście założenie było takie, że to nie mu decydujemy, ale muszę powiedzieć, że nasze opinie były procentowo w wystarczający sposób uwzględniane. Uważam, że jako pierwsza próba obiektywnej oceny zdała egzamin. Było parę decyzji nie wpełni zgodnych z naszymi sugestiami, ale stosunkowo nie było ich dużo, a poza tym pewne uzasadnienia dla takich decyzji były. Osobiście uważam, że ta akcja miała charakter przełomowy, dlatego, że jest na co się powołać przy dalszych wszelkiego rodzaju decyzjach kadrowych. Spodziewam się, że tak będzie się analizować także kandydatów na radnych, na posłów i senatorów.

Nawet na radnych? Taka lokalna komisja?
Absolutnie tak. Radny, który jest na liście skazanych musi udowodnić, że nie został skazany z tytułu pospolitego przestępstwa.

Z radnymi jest o tyle problem, że są wybierani w wyborach powszechnych, natomiast wojewoda jest nominatem politycznym...
Wszystko jedno. W Kanadzie nie ma na przykład mowy, aby ktoś skazany mógł ubiegać się o lokalną funkcję. To jest podstawowe zagadnienie. Kandydat na radnego musi mieć jawne referencje dwóch osób wysokiego zaufania społecznego świadczące o jego poziomie moralnym, to co żeśmy robili w zespole opiniującym wojewodów. Kandydat na radnego nie może być również objęty aktem oskarżenia i nie może być przeciwko niemu prowadzone dochodzenie w sprawach finansowych. To jest podstawowy element. Każdy, kto ma objąć funkcję społeczną musi udowodnić, że jest umownie mówiąc "czysty". Trzeba dojść do sytuacji, że kandydaci są dobrze prześwietleni, żeby było wiadomo kto to jest, a nie podaje się mało ważne fakty z życiorysu. Nie może być tak, jak w poprzednim Sejmie, że było zdaje się, dwudziestukilku posłów skazanych.

Jeden z wojewodów bardzo szybko przeszedł weryfikację swoich umiejętności na kierowniczym stanowisku w administracji. Mam na myśli wojewodę śląskiego - Tomasza Pietrzykowskiego. Długo się Państwo zastanawiali, czy 32-letnia osoba jest w stanie właściwe sprawować tę funkcję?
Przede wszystkim nowy wojewoda się sprawdził. Zareagował od razu na sytuację kryzysową. Media o nim rzadko mówią, raczej informując o ministrach, ale może to nawet lepiej, bo nie robi sobie reklamy. Jak Pan wie, jestem emigrantem i moja koncepcja jest pod wielkim wpływem koncepcji amerykańskich, które moim zdaniem są najlepsze jeśli chodzi o politykę kadrową. Należy stawiać na młodych i dynamicznych. Kadra kierownicza powinna składać się z 30-, 40-latków. Oczywiście powinni mieć bardzo doświadczonych doradców. Przy 30 latach człowiek jest niezwykle dynamiczny, natomiast doświadczenie służy doradztwu.

57-letni wojewoda również znalazł się jednak wśród tych szesnastu...
Praktycznie rzecz biorąc może być. To też jest kwestia indywidualna. Wie Pan, ja jestem bardzo posunięty w latach, ale jeszcze siedem lat temu zdobyłem mistrzostwo seniorów w tenisie. Generalnie jednak rzecz biorąc preferencja jest dla młodszych.

Cieszy fakt, że wśród nowych wojewodów jest tak wiele osób z doświadczeniem samorządowym.
Kładliśmy na to bardzo silny nacisk. I faktycznie bardzo wielu z nich miało praktyczne doświadczenie samorządowe. Zwłaszcza Ewa Draus, wojewoda podkarpacki, która miała doświadczenia na kierowniczym stanowisku.

Wspomniana przez Pana Profesora Ewa Draus jest jedną spośród dwóch kobiet na stanowisku wojewody. Nie było kobiet wśród kandydatów?
To istotnie wynika z ograniczonej liczby kobiet wśród zaproponowanych osób. Jednak myślę, że te dwie panie będą dobrymi wojewodami. Poza tym o wyborze nie decydowała płeć. Pani Draus ukończyła socjologię na KUL-u, magisterium ekonomii we Francji i dyplom Alliance Francaise z języka francuskiego. Muszę Panu powiedzieć, że to jest naprawdę bardzo trudne. Sam dobrze znałem francuski, a i tak musiałem się dużo uczyć, by dobrze zdać ten egzamin. Poza tym praktyka w Wojewódzkim Urzędzie Pracy - czego jeszcze można chcieć?