|
Osoba ludzka realizuje swoje człowieczeństwo przez pracę. Z prof. Witoldem Kieżunem rozmawia Jerzy Pawlas.
W okresie przedakcesyjnym Polska otworzyła swój rynek na towary z Unii Europejskiej, co pozwoliło eksporterom zwiększyć liczbę miejsc pracy o milion. Teraz ani UE nie poczuwa się do rewanżu, ani nie domagają się tego polskie władze. Czy eksport polskiego bezrobocia do krajów UE byłby rozwiązaniem dla polskiej gospodarki?
Profesor Mieczysław Kabaj, znawca rynku pracy oblicza, że kraje UE dzięki eksportowi do Polski, zwiększyły liczbę miejsc pracy o milion dwieście tysięcy. To wiąże się oczywiście z nadwyżką naszego importu nad eksportem. Kontakty handlowe ze Wschodem zostały ograniczone przez zachodnioeuropejski eksport towarów subsydiowanych, a na rynkach UE niewiele zyskaliśmy. Paradoks polega na tym, że mimo największego bezrobocia w Europie, importujemy dosłownie wszystko – paszę dla zwierząt, zabawki, ołówki, węgiel, guziki, kable elektryczne, pościel. To przecież można z powodzeniem produkować w kraju. Nie ma jednak żadnej polityki walki z bezrobociem, choćby poprzez działalność antyimportową i odpowiednie cła, które chroniłyby gospodarkę. Warto więc wykorzystać doświadczenia Hiszpanii, która nawet po akcesji do UE zachowała cła ochronne na niektóre towary.
Rozumiem, że produkcja antyimportowa byłaby elementem kompleksowego zwalczania bezrobocia?
Gdyby sformułowano taki program, to największy nacisk należałoby położyć na rozwój drobnej przedsiębiorczości. Właśnie małe firmy najlepiej rozładowują bezrobocie. Duże firmy mają tendencję do zmniejszania zatrudnienia – następuje automatyzacja, robotyzacja produkcji. Niemniej drobna przedsiębiorczość wymaga właściwej polityki kredytowej, czyli łatwo dostępnych kredytów nisko oprocentowanych. Tymczasem większość polskich banków znalazła się w rękach kapitału zagranicznego, który nie jest zainteresowany kredytowaniem polskiej gospodarki. Jak na razie Krajowy Fundusz Poręczeń Kredytowych udzielił raptem kilkuset pożyczek.
Pozostają roboty publiczne – tradycyjnie stosowane w warunkach dużego bezrobocia...
No właśnie. Polska jest krajem tranzytowym. W ciągu ostatnich kilkunastu lat powinny powstać przynajmniej dwie autostrady – z zachodu na wschód i z północy na południe. Ich budowy mogłyby się podjąć choćby firmy amerykańskie i kanadyjskie. Po dwudziestu latach eksploatacji państwo przejęłoby drogi na własność. Przy budowie znaleźliby zatrudnienie polscy pracownicy. Wiele miejsc pracy powstałoby w obiektach towarzyszących, w usługach, infrastrukturze. W ten sposób zlikwidowano bezrobocie w Stanach Zjednoczonych w okresie wielkiego kryzysu. Generalnie rzecz biorąc, podstawowe zasady walki z bezrobociem to wielkie roboty publiczne, to produkcja antyimportowa oraz tani kredyt dla małych przedsiębiorstw. Są to metody dawno już wypróbowane i skuteczne.
Wracając jednak do rzeczywistości europejskiej. Kraje Piętnastki zamknęły swoje rynki pracy. Czy rząd polski nie powinien działać analogicznie?
Oczywiście. Jeżeli, na przykład Niemcy likwidują firmy budowlane to my powinniśmy wprowadzić podobne restrykcje, co jak się dowiedzieliśmy ostatnio, rząd planuje. Przecież taki sam interes ma Unia w przyjęciu Polski, jak Polska w wejściu do Unii. Jak dotychczas Unia zyskała na współpracy z Polską. Profesor Kabaj szacuje ten zysk na około 70 miliardów euro. Tymczasem rząd polski nie reaguje na zamykanie granic dla polskich pracowników, podczas gdy nasze stoją otworem. W dalszym ciągu istnieje możliwość eksploatacji naszego rynku.
I wzrostu bezrobocia?
Problem w tym, że dla coraz większego odłamu społeczeństwa staje się ono długotrwałe, niemalże dziedziczne. A przecież bezrobocie to najgroźniejsza patologia. Kto nie pracował parę lat, traci w ogóle zdolność do pracy. To prawdziwa tragedia dla człowieka, jak również dla państwa.
Ponad trzymilionowa rzesza bezrobotnych pozostaje właściwie anonimowa. Nie ma swoich przedstawicieli, lobbystów. Czy w tej sytuacji krajowi może zagrażać rewolucja społeczna?
Praktyka wykazuje, że inicjatorami kontestacyjnych ruchów społecznych są przeważnie dobrze płatni robotnicy. Spauperyzowani bezrobotni tracą zmysł organizowania się, są pozbawieni wszelkich nadziei. Bieda powoduje dezaktywację społeczną, bierność i apatię. Tymczasem rewolucje wywołują ci, którzy mają nadzieję zmienić swój los.
Bezrobotni nie demolują państwa, które nie zapewnia warunków rozwoju gospodarczego, lecz szukają pomocy w rodzinie. Tymczasem rząd konsekwentnie prowadzi politykę antyrodzinną. Jak wytłumaczyć ten paradoks?
Bezrobotni nie zagrażają bezpośrednio klasie rządzącej, która pozwala sobie nie formułować realnego planu zwiększenia zatrudnienia. Jednak problem kiedyś trzeba będzie rozwiązać. Jeżeli rządzący nie są w stanie mu sprostać, można sięgać po sposoby sprawdzone w innych krajach. Choćby junackie hufce pracy. Paręset tysięcy młodych ludzi bez wykształcenia może wykonywać prace społecznie użyteczne, zamiast chuliganić i terroryzować otoczenie. Sprawdziły się również szerokie programy rozwoju mieszkalnictwa, budowy dróg, regulacji rzek.
Wydaje się, że pomysłów zwalczania bezrobocia może być wiele. Rzecz w tym, aby były możliwe do realizacji tu i teraz.
Każdy z nich jest wykonalny pod warunkiem istnienia autentycznie silnego rządu. Z drugiej strony mnogość działających w kraju związków powoduje, że nie są one dość silne, by wymusić na rządzących zajęcie się problemem bezrobocia.
Przy obecnej skali bezrobocia środki potrzebne do jego likwidacji musiałyby być równie gigantyczne?
Niekoniecznie. Proszę zauważyć, że pod względem nasycenia małymi sklepikami, gastronomią, usługami nasz kraj pozostaje daleko w tyle za Europą. W Warszawie są całe kwartały, gdzie nie ma sklepu spożywczego. Stworzenie małych, rodzinnych przedsiębiorstw wymaga – jak już mówiłem – niewielkich, ale tanich kredytów. A tego nie ma. Istnieje więc pilna potrzeba ułożenia planu walki z bezrobociem i przedstawienia tej kwestii UE. Na początek zamykamy granice dla obcych pracowników, poza niezbędnymi fachowcami. W Kanadzie obowiązywała taka zasada jeżeli inwestuje zagraniczna firma, to musi używać miejscowych surowców i odprowadzać podatki. Nie może udawać – jak u nas – że jest deficytowa. I dalej – kierownictwo firmy ograniczono do paru cudzoziemców. Reszta zatrudnionych, to tubylcy. Powinniśmy umieć stawiać się zagranicznym inwestorom, powinniśmy myśleć kategoriami interesu kraju. Tragedia polega na tym, że zarówno społeczeństwo, jak i elity zdegenerowały się. Jedyny ratunek to zmiana ordynacji wyborczej na większościową w okręgach jednomandatowych. Niech ludzie wybierają konkretnych ludzi, a nie głosują na listy partyjne.
Czy walka z bezrobociem ma byt domeną Państwa? Czy w warunkach gospodarki wolnorynkowej zatrudnienie pozostaje decyzją przedsiębiorcy motywowaną zyskiem?
Zwalczanie bezrobocia należy do obowiązków państwa. O tym mówi konstytucja. Jednak do tej pory nie opracowano jednolitego programu walki z bezrobociem. Przedsiębiorcy muszą mieć warunki do zatrudniania pracowników. Temu służy system kredytowy, polityka celna i fiskalna.
Rządzący chwalą się obecnym wzrostem gospodarczym. Kiedy zacznie przybywać miejsc pracy?
Większy eksport to kwestia urealnienia złotego, który staniał. Nie wpływa on jednak w żadnym stopniu na zwiększenie zatrudnienia. Teoretycy utrzymują, że potrzeba dwóch -trzech lat wzrostu dochodu narodowego powyżej 5 proc., żeby przybyło miejsc pracy. Są więc pewne perspektywy.
Wskaźnik bezrobocia w naszym kraju należy do najwyższych w Europie, jednak istnieje daleko idące przyzwolenie do pracy na czarno. Czy to głupota, czy wykorzystywanie korupcjogenności szarej strefy? W USA bezrobocie sięga zaledwie 5 proc., ale władze prowadzą konsekwentną politykę antyimigracyjną. Czy takie rzeczy można naśladować?
Szacuję, że w naszym kraju około miliona ludzi pracuje na czarno. Politykę antyimigracyjną prowadzą wszystkie kraje. Wielka Brytania uzależnia zatrudnienie obcego pracownika od odmowy przyjęcia pracy przez Brytyjczyka. Niezrozumiała jest więc tolerancja polskich władz dla nielegalnych pracowników, którzy nie płacą podatków. Właśnie Ukraińcy uzyskali możność podróży do Polski bez wizy. Cokolwiek by mówić, rządzący są nie na poziomie. Myślą tylko kategoriami swoich interesów. Ostatnie badania wykazały, że w partiach jest tylko 10 proc. ludzi ideowych.
* * *
Witold Kieżun – profesor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźmińskiego. Był kierownikiem grupy ekspertów ds. zarządzania przy ONZ; dyrektor projektów reform administracyjnych i modernizacji gospodarki, autor projektu reformy administracyjnej dla krajów postkomunistycznych (nie wykorzystana). |
|